Kodeks Internetowy, który został wczoraj dołączony do "Rzeczpospolitej", wyjaśnia i prostuje wiele kwestii związanych z piractwem. I pokazuje, że ściąganie programów komputerowych jest karane, w przeciwieństwie do zasysania muzyki i filmów.
Piractwo to dyżurny temat branży od momentu uchwalenia ustawy o prawie autorskim, ale warto zwrócić uwagę na dołączony do wczorajszej "Rzeczpospolitej" Kodeks Internetowy, który w przystępny sposób objaśnia problematykę praw klientów sklepów internetowych i prawa autorskiego w internecie.
Zgodnie z polskimi przepisami ściąganie plików z muzyką lub filmem to dozwolony użytek osobisty. I z tego tytułu użytkownikowi nie grozi odpowiedzialność karna, zaś odpowiedzialność cywilna "jest co najmniej wątpliwa" (co nie znaczy, że autor utworu nie może nas pozwać i wygrać w sądzie). Warunek - pliki nie mogą być udostępniane. Innymi słowy polskie prawo pozwala na pobieranie muzyki i filmów z sieci. Nie ma znaczenia, czy utwór znalazł się w danym miejscu sieci za zgodą twórcy, czy bez niej.
Z programami komputerowymi, do których zalicza się również gry, sprawa wygląda już inaczej.
Innymi słowy, prawo traktuje ściągnięcie gry jako kradzież. I zgodnie z art. 278 kodeksu karnego podlega karze od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Piractwo podpada też pod przepisy dotyczące paserstwa oraz rzecz jasna ustawę o prawie autorskim.
W grę nie wchodzi także przegrywanie programu bliskiemu znajomemu czy też członkowi rodziny. Obok sankcji karnych osobie, która ściąga pirackie wersje programów komputerowych, grozi oczywiście odpowiedzialność cywilna na ogólnych zasadach. Uprawniony może się więc domagać trzykrotności należnego wynagrodzenia. Osobie, która bezprawnie pobrała aplikację, trudno byłoby dowieść, że zrobiła to w sposób świadomy.
Reasumując - muzykę i filmy można sobie ściągać na własny użytek pod warunkiem, że ich nie udostępniamy, natomiast ściąganie lub udostępnianie programów wiąże się z odpowiedzialnością karną. W zasadzie nie bardzo rozumiem, skąd taki drastyczny podział, bo pewnie muzycy i filmowcy chcieliby jednak być traktowani tak jak twórcy softu.
Źródło: gamezilla.pl
Piractwo to dyżurny temat branży od momentu uchwalenia ustawy o prawie autorskim, ale warto zwrócić uwagę na dołączony do wczorajszej "Rzeczpospolitej" Kodeks Internetowy, który w przystępny sposób objaśnia problematykę praw klientów sklepów internetowych i prawa autorskiego w internecie.
Zgodnie z polskimi przepisami ściąganie plików z muzyką lub filmem to dozwolony użytek osobisty. I z tego tytułu użytkownikowi nie grozi odpowiedzialność karna, zaś odpowiedzialność cywilna "jest co najmniej wątpliwa" (co nie znaczy, że autor utworu nie może nas pozwać i wygrać w sądzie). Warunek - pliki nie mogą być udostępniane. Innymi słowy polskie prawo pozwala na pobieranie muzyki i filmów z sieci. Nie ma znaczenia, czy utwór znalazł się w danym miejscu sieci za zgodą twórcy, czy bez niej.
Muzyki i filmów nie można jednak udostępniać, bo za to już grozi odpowiedzialność karna. Wszystko jedno, czy udostępnimy go w sieci peer-to-peer, czy na swoim koncie YouTube.Kampanie reklamowe mają zwrócić uwagę na coraz powszechniejsze zjawisko ściągania plików z muzyką i filmami z internetu. Problem jednak w tym, że zawarty w niej przekaz jest nieprawdziwy.
Z programami komputerowymi, do których zalicza się również gry, sprawa wygląda już inaczej.
Pobranie pirackiej wersji aplikacji grozi więzieniem. Tu nie można się bronić dozwolonym użytkiem osobistym. Programy komputerowe to również utwory. Są jednak chronione bardziej restrykcyjnie niż muzyka czy film czy teksty. Podstawowa różnica jest taka, że sankcje za czyny związane z programami zostały wpisane do kodeksu karnego.
Innymi słowy, prawo traktuje ściągnięcie gry jako kradzież. I zgodnie z art. 278 kodeksu karnego podlega karze od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Piractwo podpada też pod przepisy dotyczące paserstwa oraz rzecz jasna ustawę o prawie autorskim.
W grę nie wchodzi także przegrywanie programu bliskiemu znajomemu czy też członkowi rodziny. Obok sankcji karnych osobie, która ściąga pirackie wersje programów komputerowych, grozi oczywiście odpowiedzialność cywilna na ogólnych zasadach. Uprawniony może się więc domagać trzykrotności należnego wynagrodzenia. Osobie, która bezprawnie pobrała aplikację, trudno byłoby dowieść, że zrobiła to w sposób świadomy.
Reasumując - muzykę i filmy można sobie ściągać na własny użytek pod warunkiem, że ich nie udostępniamy, natomiast ściąganie lub udostępnianie programów wiąże się z odpowiedzialnością karną. W zasadzie nie bardzo rozumiem, skąd taki drastyczny podział, bo pewnie muzycy i filmowcy chcieliby jednak być traktowani tak jak twórcy softu.
Źródło: gamezilla.pl