Project Origin

Mariusz512

Użytkownik
Użytkownik

Zapowiedź Gry:

Po latach tułaczki kolejna gra z universum F.E.A.R. wraca do swoich twórców – studia Monolith. Ponieważ straciło ono prawa do nazwy (i tylko nazwy), tym razem gra będzie sprzedawana pod tytułem Project Origin. Udało nam się spotkać z dwójką developerów z tejże firmy, którzy w kilkanaście minut na przykładzie grywalnej wersji kilku etapów starali się pokazać charakterystyczne cechy swego najnowszego dzieła.

Pod względem fabularnym Project Origin rozpoczyna się dokładnie 30 minut przed końcem F.E.A.R. i pozwala pokierować losami żołnierza nazwiskiem Michael Beckett. Na więcej szczegółów dotyczących fabuły będziemy musieli niestety jeszcze poczekać. Omawiany etap umiejscowiony jest w raczej postapokaliptycznych klimatach – przedzieraliśmy się przez zniszczone miasto.

Zmiany w stosunku do oryginału są dość kosmetyczne. Podciągnięto oprawę audiowizualną, zmieniono interfejs, zlikwidowano apteczki (na rzecz modnej ostatnio regeneracji) i zwiększono interakcję z otoczeniem. Teraz możemy przewracać biurka, otwierać drzwi stojących na ulicach samochodów i wykonywać wiele podobnych akcji, celem zasłonięcia się przed ogniem przeciwników.

Dokładnie tak samo przed naszymi działaniami próbuje bronić się sztuczna inteligencja. W trakcie przechodzenia omawianego poziomu niejednokrotnie na własne oczy widzieliśmy dowody sprawnego orientowania się wirtualnych wojaków w świecie gry – algorytmy nimi zarządzające zostały wyraźnie poprawione.

Dużo uwagi poświęcono zmianom w sposobie narracji. Tradycyjnie powracają elementy horroru – z małą dziewczynką Almą na czele. Tym razem jednak między nią a graczem dojdzie do większej liczby bliższych spotkań – raz znienacka go szarpnie, innym razem popchnie. Gra naturalnie nadal będzie cały czas pokazywać akcję z perspektywy pierwszej osoby, co ma na celu jak największą integrację grającego z głównym bohaterem Project Origin.

Ponieważ wiele osób narzekało na dosyć zawiłą fabułę, którą w dużej mierze poznawało się poprzez czytanie wiadomości pozostawionych na komputerach i w nagraniach poczty głosowej różnych telefonów, Monolith postawił tym razem na jaśniejsze jej przedstawienie w toku gry właściwej. Na szczęście nie oznacza to rezygnacji ze wspomnianych środków jej opowiadania – tyle, że tym razem uda się więcej zrozumieć i bez nich.

Drobną rewolucję przeszła zbrojownia. Do czterech sztuk zwiększono limit pukawek, jakie może ze sobą nosić gracz oraz zaproponowano dwa nowe rodzaje granatów: EMP i napalmowe. Najbardziej urokliwą innowacją jest jednak umożliwienie graczowi poprowadzenia ciężkiej zbroi bojowej. Wyposażona w karabiny maszynowe i wyrzutnię rakiet robi sieczkę nie tylko z przeciwników, ale i z otoczenia. Na naszą uwagę, że te fragmenty gry bardzo przypominają Shogo – autorzy z uśmiechem przyznali, że wiele osób domaga się sequela (czyżby jakiś zakamuflowany sygnał?). W grze pojawić mają się też inne pojazdy, ale jeszcze tajemnicą jest, jakie dokładnie.

Niczego nie dowiedzieliśmy się o trybie multiplayer oprócz tego, że będzie. Gra powstaje równocześnie na PC, PlayStation 3 oraz Xboksa 360. Żaden z nich nie jest platformą wiodącą, jak stwierdzili autorzy – różnice między poszczególnymi edycjami mają być praktycznie niezauważalne.

Cóż – szczerze mówiąc Project Origin jest kolejną pozycją, która znakomicie podsumowuje slogan „więcej i lepiej”. Jeśli należycie do grona zagorzałych fanów serii i z tęsknotą wypatrujecie kolejnego tytułu – czeka Was kawał znakomitej zabawy. Jeżeli jednak już przejadła Wam się ta formuła – Project Origin raczej na powrót Was do niej nie przekona. Na szczęście w razie poważnych wahań będzie można przed potencjalnym zakupem sprawdzić wersję demonstracyjną. Project Origin szykuje się na kawał przyjemnego, nieźle zamaskowanego, ale jednak odcinania kuponów.

Żródło: gry-online

Galeria: http://www.gry-online.pl/S026.asp?ID=6267
Filmy: http://www.gametrailers.com/game/5453.html
 

Do góry Bottom