Tworzenie gier – to nie jest zajęcie dla starych ludzi?

-=SETH=-

-= XBOX GOD =-
Członek Załogi
Administrator
XBF
Super Moderator
Xbox One
V.I.P
Pomocnik
XBOX MANIAK
Game Master
Liga XboxForum.pl
Achievement Hunter
PSforum.pl
Z badań „Polskiego GameDevu” wynika, że osoby powyżej 41 roku życia stanowią tylko 1% zatrudnionych. Czy to oznacza, że w „polskiej branży” nie ma miejsca dla starszych pracowników?




Oczywiście dane te pochodzą tylko z badań "Polskiego GameDevu", w których przepytano 339 pracowników. Możliwe, że gdybyśmy przeprowadzili ankietę w całej branży, to wynik byłby odrobinę wyższy. Nie zmienia to jednak faktu, że osoby powyżej czterdziestego roku życia stanowią mniejszość. Czemu tak się dzieje?

Czyżby tworzenie gier było zajęciem nie dla "starych" ludzi?

Powodów jest kilka, na szczęście żaden z nich nie nazywa się "starzy ludzie nie są nam potrzebni". Jeżeli więc zamierzacie pracować w branży i boicie się, że "młode wilki" prędzej czy później was wygonią, to możecie spać spokojnie. Być może uda się doczekać w branży do emerytury.

Tylko czemu "starszych" osób jest teraz znacznie mniej? Zapytałem o to Karolinę Grochowską z Epic Games Poland oraz Macieja Miąsika z one2tribe. Oboje za najważniejszą przyczynę uznają ogólny wiek "naszej" branży.

W końcu w Polsce gry robi się od niedawna, od niedawna też powstają polskie studia. To logiczne, że rozkręcały je wówczas młode osoby, które 10-15 lat temu nie miały jeszcze trzydziestki. A nawet jak mieli 25 lat, to pewnie i tak uznawano ich za staruchów. Im teraz do czterdziestki trochę brakuje, więc przede wszystkim stąd ten niski procent. Bo przecież czterdziestolatków "znikąd" nie zacznie spływać - nikt nie rzuci swojego dotychczasowego życia, by rozpoczynać pracę w branży, której nie zna.

Na dodatek tych szalonych dwudziestolatków, którzy w Polsce zaczęli robić gry, nie było przecież wielu. A na dodatek część z nich zdecydowała się porzucić produkcję i zająć się w życiu czymś innym. Tylko czemu, skoro robienie gier jest takie fajne, branża się rozwija i wreszcie jest o nas głośno?

Szybki rozwój oznacza też stały dostęp do nowych, zmieniających się technologii, postępowych pomysłów. To kusi młodych ludzi - tłumaczy Maciej Miąsik. Tym bardziej, że wszystkiego mogą nauczyć się sami, wszystkiego sami też próbują. A dla starszych to pewien problem, bo oni to wszystko już widzieli i nie chcą obserwować, jak inni "odkrywają to samo na nowo", jak określił to Miąsik.

Powstaje więc zderzenie dwóch poglądów: "idziemy podbijać świat" kontra "ja to wszystko już widziałem, nic z tego nie będzie". Oczywistym jest, że dla młodej części zespołu drugi sposób myślenia może być hamujący. A po co nam taka blokada - myślą nie tylko "młodzi gniewni", ale też szefowie czy managerowie.

Poza tym dla bardziej doświadczonego pracownika taki chaos może być męczący. Stabilizacja też jest potrzebna, należy mieć dokładnie zaplanowane działania, by nie robić niczego na ślepo, z ryzykiem. Młodszym to odpowiada, starszym - już niekoniecznie. Dlatego odchodzą.

No dobrze, ale przecież na początku tekstu zapewniałem, że to jednak jest branża dla starych ludzi, tymczasem ten akapit raczej temu przeczy. Otóż chodzi o to, że i takie podejście zaczyna się zmieniać. Branża powoli wypracowuje sobie pewne nawyki, nie działa już tak chaotycznie i bezmyślnie. Ludzie stają się bardziej doświadczeni i wiedzą, czego należy unikać. Logicznym jest, że uczą też tego młodszych. Miąsik zapewnia, że teraz pozostaje już tylko czekać, aż w każdym "trybiku" branży pracować będą ludzie doświadczeni, po trzydziestce, zbliżający się do 40. Powoli już tak się dzieje.

Kolejną nadzieją jest to, że weterani zakładają swoje studia. To kosztuje mnóstwo pieniędzy, ale jak widać, jest to możliwe, czego przykładem jest choćby The Astronauts Adriana Chmielarza. Owszem, to ryzykowne przedsięwzięcie, ale z drugiej strony są też nowe źródła, za pomocą których można sfinansować produkcję. Chociażby Kickstarter. Być może starsi twórcy coraz częściej będą po nie sięgać i działając na własną rękę w końcu zrealizują pomysły po swojemu. Bez użerania się z młodszymi czy też bez ingerencji wydawcy.

Tylko czy większa liczba "doświadczonych" pracowników sprawi, że gry się zmienią? Będą bardziej dojrzałe, poważne, poruszą życiowe problemy? Zdaniem moich rozmówców nic takiego nie będzie miało miejsca. To nie wiek tworzących jest istotny, a to, do jakiego grona dana produkcja ma trafić. Dziś target wielu gier to gracze w wieku od 13 do 26 lat - mówi Karolina Grochowska. Z kolei Miąsik zauważa, że nawet teraz produkcje tworzone są przez ludzi dojrzałych, więc wielka rewolucja w tym temacie na pewno nas nie czeka.



Teoretycznie problem mamy rozwiązany. Tyle że jest jeszcze jedna ankieta, która każe nam zastanowić się nad sprawą "doświadczonych" pracowników. Z badań "Polskiego GameDevu" wynika, że w 2013 roku pracę zmieniło 27% zatrudnionych. To dużo czy mało? Może wielu, mówiąc kolokwialnie, "kisi" się na swoim stanowisku, nie widzi szans na awans, na zmianę stanowiska. I prędzej czy później branżę porzuca, nie traktując tego zajęcia jak pracy, którą będzie wykonywać się aż do emerytury.

Tu zdania moich rozmówców są podzielone. Karolina Grochowska uważa, że raczej problemu z tym nie ma, a 27% to dość niski wskaźnik. Bo w tej branży nie zawsze chodzi o awanse, a o możliwość realizowania się. A jak ktoś chce wskakiwać na wyższe stanowiska, to nic nie stoi na przeszkodzie. Tak jak wszędzie trzeba się kształcić, rozwijać, ciężko pracować, a wtedy na pewno się awansuje.

Z kolei Miąsik twierdzi, że praca w branży gier często nie różni się od tej w zwykłych korporacjach. Przy dużych projektach jest duża powtarzalność, nie można realizować wszystkich swoich pomysłów, a o awans też nie jest wcale tak prosto. Z drugiej strony małe, niezależne ekipy to problem z pozyskiwaniem pieniędzy, brak stabilności i perspektyw. Łatwo więc wyobrazić sobie sytuację trzydziestoparolatka z rodziną na utrzymaniu, który wie, że powyżej danego stanowiska nie podskoczy, a alternatywą jest małe, niezależne studio. To duży problem, choć rzecz jasna nie dotyczy on wyłącznie branży gier, a w niej nie wszystkich firm. Miąsik zauważa jednak, że tworzenie gier nie jest takie piękne, jak niektórym może się wydawać.

Najważniejsze jednak, że miejsca dla "starych" ludzi nie brakuje. A wkrótce będzie go jeszcze więcej. Może więc to młodzi gniewni niebawem będą mieć duży problem, by zaimponować starszyźnie?​

 

Diabolique

Użytkownik
Użytkownik
oby wraz z mlodymi nie nastaly czasy gorszy gier. niestety tu chyba nie ma zaleznosci. gry wychodza w wiekszosci slabe, a w mniejszosci dobre ;]
wazniejsze i najwazniejsze jest by nie braklo pomyslow na gry. zwlaszcza tych nietuzinkowch.
 

xgrzesiox

Użytkownik
Użytkownik
Starsi ludzie - często lepsze pomysły na gry, i nie lecą tak bardzo na kasę. Młodsi też mają dobre gry, ale te nad którymi pracuje trochę starszych ma nutkę oldschool'u.

Wysłane Galaktyczną mocą Asa II/Sent by Galatic power of Ace II
 

Do góry Bottom